aaa4 |
Wysłany: Śro 11:22, 19 Lip 2017 Temat postu: yes |
|
Pochwycila naczynie i jela pic zachlannie. Waligora przygladal sie temu nieledwie z tkliwoscia, gladzac ja po nagiej skorze.
-Nie lekaj sie, dziewczyno - powiedzial miekko. - Nie zginiesz ty ze mna, nie. A bedzie znow stara geba klapac i baby na cie judzic, to jeszcze lepiej pysk jej obije, piekielnicy. Bo po prawdzie ani z niej w lozu pociecha, ani w gospodarstwie wyreka. I zanadto tez wrzaskliwa, zeby sie miala dlugo uchowac. Ot, przyjdzie zima, wnet zacznie niewiasta od wichrow i mrozow slabowac, a ze stara, tedy sie nikt dziwic nie bedzie. Niech mi jeno rzeknie, gdzie ten skarb Betki zakopany, a potem...
Gronostaj miala przymkniete oczy, zrazu wiec poslyszala tylko, ze Waligora zatchnal sie dziwnie w pol slowa, zaciskajac bolesnie palce na jej ramionach.
-A bodajby cie nagla niemoc sparla! - rozlegl sie nad nimi piekielny wrzask mlynarzowej.
Wioskowa ladacznica w jednej chwili otrzezwiala ze szczetem i jela sie szamotac, usilujac wypelznac spod na wpol obnazonego chlopa.
-Bodajbys zdechl i sczernial! - pomstowala Kordelia, a kazdemu slowu towarzyszyl cios lopaty do wygarniania chlebow z pieca.
Razy spadaly gesto na obnazone plecy i zadek Waligory, ktory wydal sie ogluszony pierwszym poteznym ciosem w czerep. Jego twarz wyrazala jedynie bezgraniczne zdumienie. Struzka krwi splywala ciemna waska nitka wzdluz jego skroni, potem skrajem ucha, by wreszcie zniknac w gestwinie czarniawej brody. Obejrzal sie przez ramie na rozsierdzona polowice i kolejny cios ugodzil go prosto w czolo. Waligora jeknal i calym ciezarem runal na ladacznice, ktora ponad jego plecami dostrzegla co najmniej pol tuzina wilzynskich gospodyn.
Staly kregiem wokol grobu dziada mlynarzowej, w pasiastych fartuchach i z wlosami |
|